Skocz do treści
spektakle
25.10.2016

Upomnieć się o solidarność kobiet

Z Shaną Penn rozmawia Beata Kowalska.

Czy to nie dziwne, że rewolucje mają tylko ojców – Wolter, Rousseau, Dante, Robespierre, Wałęsa, Mazowiecki? O matkach zapominamy. Solidarność była wielkim zrywem obywatelskim w imię sprawiedliwego, demokratycznego społeczeństwa. Ty przypomniałaś o jej bohaterkach.

 

W całej historii rewolucje były dokumentowane jako ruchy społeczne pod męskim kierownictwem. Widoczna obecność i przywództwo kobiet w Arabskiej Wiośnie były właściwie bez precedensu, choć niestety krótkotrwałe.  Polityczne zaangażowanie kobiet, ich uczestnictwo w demonstracjach i cała praca organizacyjna zostały zauważone i relacjonowane przez media głównego nurtu, a aktywistki Arabskiej Wiosny otrzymały Pokojową Nagrodą Nobla.  To był moment, który wzbudził powszechny podziw i dawał nadzieję na odejście od typowej, skoncentrowanej na mężczyznach opowieści. Niestety tak się nie stało.

 

Pod koniec 1980 roku, kiedy studiowałam historię ruchów prodemokratycznych w Polsce, na Węgrzech, później – w Czechosłowacji, czytając różne angielskojęzyczne analizy tych ruchów opozycyjnych, zarówno naukowe, jak i publicystyczne, zdałam sobie sprawę, że większość amerykańskich i zachodnioeuropejskich naukowców i dziennikarzy, którzy się zajmowali tą tematyką, to byli mężczyźni. Swoje historie konstruowali w oparciu o narrację Ojców Założycieli.  

 

Ja – z moim aktywistycznym  zapleczem feministycznym i genderowym wykształceniem musiałam upomnieć się o kobiety. Dlaczego nic o nich nie wiemy?

 

Po co potrzebna nam pamięć o kobietach w solidarnościowej rewolucji (i innych rewolucjach)?

 

Ciągle żyjemy w świecie zdominowanym przez mężczyzn, Widać to doskonale zarówno w obecnej kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych, jak ostatnich próbach całkowitego ograniczenia praw reprodukcyjnych w Polsce.

 

Widzieliśmy to także w rozpadającym się bloku radzieckim zaraz po 1989, gdy rewolucje  obaliły systemy komunistyczne. Mit rewolucji, którym przewodzili mężczyźni legitymizuje konsolidację władzy mężczyzn i budowę kolejnego zdominowanego przez mężczyzn systemu politycznego, gospodarczego i społecznego. Jedną z pierwszych osób, które trafnie opisały dynamikę lat 1989-90 była chorwacka dziennikarka feministyczna Slavenka Drakulić, której błyskotliwe zdanie “Męskie rewolucje tworzą męskie demokracje” stało się sloganem feministek w poprzek otwierających się granic Centralnej i Wschodniej Europy.

 

Jeśli nie znamy politycznych idei, programów i celów jakie inspirują kobiety w trakcie rewolucji, trudno wyobrazić sobie program polityczny na późniejszym etapie transformacji, w którym walka o sprawiedliwość i równość płci ma kluczowe znaczenie. Upadek patriarchalnych struktur tworzy wrażliwą polityczną próżnię między obalonym systemem a tym, który ma nadejść. To jest istotny moment, aby zagwarantować to, że interesy kobiet nie będą ignorowane, że ich wkład w rewolucję zostanie uznany oraz że wartości demokratyczne będą realizowane bez względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne czy podziały klasowe.

 

Ważne jest również, aby wiedza o sile politycznej kobiet znalazła się w historycznych archiwach, by wyposażyć kolejne pokolenia kobiet i dziewcząt w wiedzę o tym, że kobiety stanowią integralną część życia publicznego i procesów budowania demokracji.

 

Ważne jest to, aby dziewczęta i kobiety mogły myśleć o tym, jak być aktywnymi politycznymi podmiotami, bez ograniczania ich przez patriarchalne struktury. 

 

Wreszcie, ważne jest to, żeby dziewczęta i kobiety rozwijały wrodzoną i nabytą wiedzę, o tym, że są w pełni równe i szanowane jako obywatelki i istoty ludzkie. Dlaczego nasza płeć ma nas defaworyzować?!

 

Są dwa hasła w kampanii prezydenckiej Hilary Clinton, które szczególnie cenię: "miejsce kobiety jest w Białym Domu" i podobne pochodzące z  popowej piosenki: "Dziewczyny po prostu chcą fun[1]- damentalnych praw".

 

Rzadko przypomina się, że pierwszy rozłam Solidarności z kobietami (a dokładniej kobiecej sekcji w Solidarności) dotyczył stosunku do aborcji. Polskie państwo zafundowało nam jedną z najbardziej restrykcyjnych ustaw na świecie. A miało być jeszcze gorzej, dlatego tysiące kobiet wyszło na ulice. Kobieca autonomia i prawa reprodukcyjne po raz kolejny stanęły w centrum politycznej agendy.   

 

Kontrola kobiet poprzez kontrolowanie ich ciał. Kontrola kobiet przez marginalizowanie lub ograniczanie ich obecności w sferze publicznej. Jak pamiętacie, począwszy od roku 1989, nowe siły polityczne wzywały kobiety do powrotu do domu, tak, by mężczyźni mieli pierwszeństwo w gospodarce i administracji. Komunistyczny system socjalnego wsparcia (w opiece nad dziećmi, osobami starszymi itd.) został zdemontowany, a jego zadania, w nowo sprywatyzowanej sferze społecznej, spadły oczywiście na barki kobiet.

 

 

Prawa nie są zagwarantowane raz na zawsze. Podobne próby ograniczania kobiecej autonomii obserwujemy nie tylko w Polsce. Jaka powinna być nasza odpowiedź?

 

Oczywiście strategie różnią się w zależności od kontekstu, od wieku i innych cech demograficznych – mogą to być kampanie oparte na wszechobecnych mediach społecznościowych lub/i protestach publicznych. Media społecznościowe wydają się być teraz najczęściej używane, niezależnie od kontekstu kulturowego. Na przykład w Stanach Zjednoczonych protesty publiczne stały się mniej popularne, nad czym ubolewam. Wiele czasu upłynęło od czasu, kiedy feministki zorganizowały Marsz na Waszyngton. Byłam pod ogromnym wrażeniem zdjęć tysięcy kobiet i mężczyzn maszerujących w Czarnego Proteście w Polsce. Był to największy sukces zarówno polskiego feminizmu, jak i globalnych praw reprodukcyjnych. W rzeczywistości był to historyczny moment, ważne, by budować na nim dalej, aż do czasu kiedy prawa reprodukcyjne zostaną zabezpieczone.

Carpe diem, jak mówi przysłowie (wykorzystaj sposobność). Jestem tak przejęta, powracającą myślą, że feministyczna rewolucja jest możliwa w Polsce. Wracam, żeby w niej uczestniczyć i o niej pisać. Gratuluję wszystkim Czarnego Protestu!

Shana Penn, amerykańska dziennikarka, pisarka i feministka, współzałożycielka NEWW-u (Network of East-West Women). Autorka książek: Sekret Solidarności (2014) i Podziemie kobiet (2003).

Dzisiaj w Polsce rewolucja ma twarz kobiety. Dzisiaj w Europie rewolucja to twarz Polki. Dzisiaj wygrałyśmy bitwę i powiem wam jedno - wojnę też wygramy, bo będziemy pilnować swoich spraw, będziemy coraz silniejsze, bo nie składamy parasolek [2]. Czarny poniedziałek był tylko ostrzeżeniem. 

Monika Wielichowska, ekonomistka, polska polityczka, posłanka na Sejm VI, VII i VIII kadencji. 

 

 


[1] Zabawa, wygłupy
[2] Parasolki były już raz symbolem walki o prawa kobiet w Polsce – gdy pierwsze sufrażystki stukały w okiennice willi Piłsudskiego domagając się praw politycznych. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nasza strona internetowa używa plików „cookies” w celach statystycznych, oraz funkcjonalnych. Jeśli chcesz, możesz wyłączyć pliki „cookies” w ustawieniach swojej przeglądarki. Zmiana ustawień plików „cookies” może ograniczyć funkcjonalność serwisu. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.