Skocz do treści
spektakle
20.01.2016

Poradnik uchodźcy

Joanna Krakowska

Ten poradnik uchodźcy nie jest więc tak naprawdę poradnikiem i nie jest przeznaczony dla uchodźcy – jest dla tych, których spotka po drodze, by ci przyjrzeli się strukturze przemocy realnej i mentalnej, w jakiej świadomie lub nieświadomie uczestniczą.

Poradnik uchodźcy tubylca

1.

To w zasadzie nie jest poradnik, raczej ostrzeżnik. Trudno radzić coś komuś, kto osiągnął ten stopień desperacji, że porzuca swój dom i rusza w nieznane. Nieważne czy z powodu wojny, czy prześladowań, czy z biedy. Może nie trzeba go też ostrzegać? Sam nie ma przecież wielkiego wyboru ani nawet wpływu na to, co go spotka, nie będzie w stanie przeciwstawić się złu, na które jest skazany wyruszając  w drogę. W końcu jedynym źródłem jego siły jest nadzieja, że będzie dobrze, albo chociaż lepiej. Przetrwa więc wszelkie trudy, jeśli towarzyszyć mu będzie miraż bezpieczeństwa i spokoju, do których rzekomo przybliża się z każdym krokiem i kilometrem. Ten poradnik uchodźcy nie jest więc tak naprawdę poradnikiem i nie jest przeznaczony dla uchodźcy – jest dla tych, których spotka po drodze, by ci przyjrzeli się strukturze przemocy realnej i mentalnej, w jakiej świadomie lub nieświadomie uczestniczą.

John Steinbeck opisał szczegółowo, co czeka tych, którzy uchodzą, którzy pod presją opuszczają własną ziemię. „Grona gniewu”, powieść z 1939 roku, jest klinicznym obrazem mechanizmów, których podłożem  jest chciwość, a ofiarami – obcy, potrzebujący, nieumocowani. Droga z Oklahomy do Kalifornii to uniwersalny model, pozwalający z jednej strony na syntezę systemu, a z drugiej na analizę bardzo konkretnych ludzkich praktyk. Jak się okazuje, praktyk, w jakich dziś biernie lub czynnie uczestniczymy wszyscy jako mieszkańcy Europy, obywatele, świadkowie, widzowie, internauci.  

2.

A zatem, uchodźca zanim wyruszy w drogę, musi pozbyć się wszystkiego, czego nie może ze sobą zabrać. Czyli w najlepszym wypadku wyprzedać to wszystko, co gromadził z trudem przez całe życie. Siewnik kupiony za 38 dolarów sprzedać musi za dwa, pług wart 18 pójdzie za pięćdziesiąt centów. Handlarze, zarabiający krocie na tej przymusowej wyprzedaży, uruchamiają  spiralę wyzysku.

Ich miejsce zajmują następnie sprzedawcy samochodów, a gdzie indziej – pontonów i łodzi, organizatorzy transportu i przewodnicy. Ci czerpią krociowe zyski z determinacji, znów podszytej brakiem doświadczenia swoich klientów. Nikt przecież nie wyruszał wcześniej w taką podróż, więc w wyborze środka transportu trzeba się na kogoś zdać. „Jedziecie do Kalifornii? Oto wóz, jakiego wam trzeba. Wygląda sfatygowany, ale odwali jeszcze tysiąc mil.” (Ten fragment i następne przytaczane w niniejszym tekście pochodzą z powieści Johna Steinbecka Grona gniewu w przekładzie Alfreda Liebfelda – przyp. red.) Pordzewiałe gruchoty z dziurawymi oponami znajdą nabywców, którzy uwierzyli nieuczciwym dilerom.

A potem na środku rzeki, na morzu, na górskim szlaku, czy – jak u Steinbecka na pokrytej kurzem drodze – cena transportu zacznie gwałtownie rosnąć. „Musimy kupić nową oponę, ale przejrzą cię na wylot od razu. Wiedzą, że musisz jechać, że nie możesz czekać. I cena idzie w górę.” Kolejni handlarze widzą w uchodźcach źródło zarobku. Muszą myśleć o sobie – tak uważają. To handel a nie dobroczynność – zatem wolno im kłamać i oszukiwać.

Pierwsza krzywda uchodźców to wyzysk, następna to upokorzenie.

Podejrzliwe spojrzenia właścicieli stacji benzynowych, czy coś kupią czy chcą tylko wody za darmo. Pomówienia sklepikarzy: „Ludzie powiadają, że oni kradną. U nas nic takiego nie leży pod ręką. Nigdy jakoś nam nic nie ukradli, ale lepiej schowajcie, co się da”. Obrzydzenie właścicieli ziemskich: „wasze namioty szpecą krajobraz, ziemia jest piękna, a wy ją zasmradzacie”. Pogarda tubylców, którzy znajdą dla przybyszów wyzwisko, „Oklaki”, czyli ci, co przybyli z Oklahomy. Rzecz jednak nie w tym, co to słowo znaczy, ale jak się je wymawia – z wyższością, z niechęcią, z pogardą. I tak to słowo generuje postawy ludzkie, ma moc ustanawiania zasad, tworzy rzeczywistość: „To Kalifornia, a my nie potrzebujemy tu przeklętych Oklaków. Nie chcemy, żeby się tu osiedlali tacy jak wy. Te przeklęte Oklaki nie mają za grosz rozumu ani uczucia. To nie ludzie. Człowiek nie wyżyłby tak, jak oni żyją. Niewiele różnią się od goryli.” Są brudni, ciemni, zwyrodniali i zboczeni seksualnie, są źli. Język pogardy ma moc sprawczą. Odebranie człowieczeństwa daje upust nienawiści: „W miastach nienawidzili ich sklepikarze, bo przesiedleńcy nie mieli pieniędzy na zakup towarów. Drobni bankierzy nienawidzili Oklaków, bo nie mogli nic na nich zarobić. Robotnicy wreszcie nienawidzili ich dlatego, że człowiek głodny musi pracować, a wtedy pracodawca automatycznie obniża płace”.

Po wyzysku i upokorzeniu, nienawiść najbardziej krzywdzi uchodźców  i jest najpotężniejszą bronią przeciw nim. Nienawiść podsycana przez lęk o własny stan posiadania rodzi potrzebę społecznej samoobrony. Niewiele trzeba, by podtrzymywać antyuchodźczą panikę. Najskuteczniej działają trzy argumenty i od czasów Steinbecka ich repertuar się nie zmienił: uchodźcy roznoszą choroby; uchodźcy pobierają rządowe zapomogi z pieniędzy podatników, z naszych pieniędzy; uchodźcy agitują, sieją zamęt, zagrażają społecznemu bezpieczeństwu, są terrorystami. Stąd tylko krok do uzbrojonych bojówek, do obozu koncentracyjnego, do wysokiego płotu na granicy. Precz z uchodźcami.

3.

Są w historii opowiedzianej przez Steinbecka jasne punkty, momenty wytchnienia, kiedy groza i rozpacz ustępują na chwilę miejsca nadziei. Pojawiają się wtedy, gdy ktoś do kogoś niespodziewanie wyciąga pomocną dłoń, gdy zrozpaczony człowiek dowiaduje się, że nie jest sam, a ci, co myślą, że nie mają prawie nic, dzielą się tym, co jeszcze mają.

Steinbeck mówi o gronach gniewu, spodziewając się, że przyjdzie „czas winobrania”. Ale ta rewolucja, jaką wieszczy, nigdy nie nadejdzie, jeśli najpierw nie rozwiną się pięknie te zawiązki solidarności, które bohaterowie czasem potrafią pielęgnować na małą skalę – tylko nie umieją jej jeszcze przełożyć na polityczną siłę. Jeśli bowiem coś może w tym zamkniętym groźnym cyklu dziejowym poczynić wyłom, to jest to jedynie solidarność. Można w nią przekuć gniew sponiewieranych ludzi i lęk sytych społeczeństw. Jeszcze jest na to czas.

 

 

 

Joanna Krakowska jest historyczką teatru, eseistką i redaktorką. Pracuje w Instytucie Sztuki PAN i w „Dialogu”. Współautorka książek Soc i sex. Diagnozy teatralne i nieteatralne (2009) oraz Soc, sex i historia (2014); autorka monografii Mikołajska. Teatr i PRL (2011).

Nasza strona internetowa używa plików „cookies” w celach statystycznych, oraz funkcjonalnych. Jeśli chcesz, możesz wyłączyć pliki „cookies” w ustawieniach swojej przeglądarki. Zmiana ustawień plików „cookies” może ograniczyć funkcjonalność serwisu. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.